wtorek, 29 czerwca 2010

Sytuacja podbramkowa

Jakiś czas temu w pracy, pokusiłam się o napisanie zgryźliwego komentarza dotyczącego mojej wieczornej rozrywki, jaką było podglądanie sąsiadów, którzy próbują wydostać się z ogrodzonych osiedli. Wtedy traktowałam ten tekst jedynie jako uszczypliwy felieton o ulepszaniu sobie życia na siłę. Teraz gdy moja antropologiczna wiedza nieco się poszerzyła, wydaje mi się, że temat ten można zbadać bardziej wnikliwie i z trochę innej perspektywy.

Żeby nie dublować tekstu załączam link do artykułu, który napisałam trochę ponad rok temu: Z okna podejrzane

Obecnie sytuacja kształtuje się tak, że straciłam moją wieczorną rozrywkę, gdyż mieszkańcy chyba wreszcie nauczyli się jak należy wydostawać się z osiedla. Jednak w lutym zeszłego roku przez kilka ładnych tygodni co wieczór pod moim oknem rozgrywało się istne kino akcji.


Zielone płoty, jak można było dowiedzieć się z jednego z komentarzy pod artykułem, powstają na życzenie wspólnoty mieszkańców - ten niezwykły obywatelski twór jest odpowiedzialny za zgromadzenie odpowiedniej ilości pieniędzy oraz zamontowanie ogrodzenia. Oczywiście o podjęciu kroków ku ulepszaniu otoczenia decyduje większość mieszkańców. Ci, którzy byli przeciw lub nie zdążyli dowiedzieć się o przedsięwzięciu na czas zostają postawieni przed faktem dokonanym. Jak działa taki system, miałam możliwość obserwować, gdy wspólnota mieszkaniowa w bloku, w którym mieszka mój brat, postanowiła zagrodzić wjazd na parking szlabanem.

Także czy nam się to podoba czy nie, jak wspólnota mieszkaniowa o czymś zadecyduje, nie ma na nią mocnych.

W ten właśnie sposób ulepsza się ludziom życie. Być może teraz gdy wszystko już wróciło do normy, a mieszkańcy oswoili się z ogrodzeniem, faktycznie wprowadzona innowacja zaczyna funkcjonować tak jak powinna. Jednak ten czas przejściowy, w którym ludzie adaptują się do nowo zaistniałej sytuacji jest fascynujący. W Polakach budzi się wtedy kombinatorska żyłka. Nie starają się nawet specjalnie by uzyskać szczegółowe informacje o tym jak właściwie powinno się wychodzić z osiedla. Zamiast tego wykorzystują całą swoją kreatywność by ominąć zabezpieczenia. Nie będę jednak opisywać wszystkich prób wydostania się na zewnątrz, które miałam niewątpliwą przyjemność oglądać, gdyż uwagę chciałam zwrócić na coś innego.

Ciekawsze bowiem jest to jak wiele zmienia w życiu ludzi taka wprowadzona innowacja. Podczas wieczornych prób otwarcia furtek, gromadziły się pod nimi spore grupy ludzi. Sąsiedzi, którzy najprawdopodobniej nigdy wcześniej nie zamienili z sobą słowa, zostali złączeni wspólnym celem. Razem próbowali przedrzeć się na drugą stronę ogrodzenia, długo debatowali szukając najlepszego wyjścia lub też wspólnie czekali na roznosiciela pizzy, który co jakiś czas pojawiał się z dostawą i wybawiał z opresji zamkniętych ludzi. Gdyby nie ta „podbramkowa” sytuacja sąsiedzi ci najprawdopodobniej nigdy by się nie poznali bliżej, każdy bowiem, kto choć przez jakiś czas mieszkał w dużym bloku wie jak wygląda w nim życie sąsiedzkie.


Inną kwestią jest izolacja od mieszkańców osiedla, którzy mają swoje domy poza granicami wyznaczonymi przez płot. Ja mieszkam w domku szeregowym, naprzeciwko ogrodzonego bloku. Przed postawieniem płotu, dzieci z domków chodziły na plac zabaw, który mieści się między blokami. Teraz gdy plac jest za płotem, dzieci z domków nie mają do niego dostępu, pozostaje im jedynie własny ogródek lub ulica... Płot wprowadził sztuczną izolację między mieszkańcami bloków i domków.

Wydaje mi się, że takich zmian w życiu ludzi z ogrodzonego osiedla można by znaleźć więcej, gdyby przyjrzeć się uważniej temu tematowi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz